niedziela, 3 lipca 2011

39.

- A weź przez chwilę spróbuj być facetem, a nie taką wymalowaną porcelanową lalką, jaką z ciebie robią. Usta pomalowane… różową? – zbliżyła się do niego by móc lepiej się przyjrzeć – Tak, różową. Różową farbą. Piękny wręcz biały puder. Oczy niebieskie niczym ocean, widziany oczami dziecka wczesnym rankiem – z jej twarzy nie znikał kpiący uśmiech.

- W czym rzecz? – nie rozumiał sytuacji. Nie rozumiał, czego chciała. Czego oczekiwała.

- Chcę poczucia bezpieczeństwa. Chcę czuć, że mogę na kimś polegać. Powiedz mi, mogę na tobie polegać? – gotów był udzielić jej odpowiedzi, aczkolwiek zamknęła mu usta jednym ruchem – Francja, piękna Francja. Paryż. Podobno zakwitają tam cudowne miłości. Niemcy. Berlin. A dalej? Polska? Podobno Warszawa jest piękna.

- Czy do tej pory było ci źle? – prawdę powiedziawszy, nie chciał usłyszeć odpowiedzi. W obawie, że mogłaby być przecząca.

- Było dobrze, ale czuję się samotna. Brzmi to cholernie samolubnie, wiem. I przepraszam – łzy zakradły się do kącików jej ciemnobrązowych oczu. – Chcę kogoś, do kogo będę mogła się przytulić i powiedzieć, że się boję. Boję się, Takashi. Gdzie jesteś? Dlaczego Cię przy mnie nie ma?

- Boisz się? Czego? – złapał kosmyk jej włosów. Pachniały truskawkami.

- Boję się. Mam lęki, gdy zasypiam sama, gdy sama się budzę… Jest ciemno. Widzę różne rzeczy i… boję się. Naprawdę się boję – przybliżył się do niej i objął ją czule. Nie chciał, aby się bała. Serce pękało mu na milion kawałków gdy słuchał tego, co mówiła. Kilka ciepłych łez spadło na jego ramię. Poczucie winy niszczyło go od środka.

- Przepraszam – jego własny szept świdrował w jego głowie niczym bezlitosna maszyna.

- To nic nie da. Źle to zabrzmi, ale zastanów się. Czy jesteś wart – zabolało go to. Aczkolwiek wyczuł w jej głosie… nadzieję?

- Oczywiście, że jestem. Udowo… - patrzył na nią zaszklonymi oczami.

- Niczego mi nie udowadniaj – jej oczy mówiły ‘…tylko mnie kochaj.’.

- Skoczyłbym za Tobą w ogień. Oddałbym za Ciebie życie. Kocham Cię, nie widzisz tego? – ‘Powiedz mi, że ty mnie też. Proszę…’. Patrzyła na niego bezlitośnie.

- Nigdy nie mogę być niczego do końca pewna – westchnęła ciężko i przeczesała palcami jego włosy. – Ja Ciebie też kocham. I tęsknię za Tobą – krok w tył. Czymże jest miłość bez wzajemności? Czymże jest miłość bez tęsknoty?

- To dobrze. To znaczy, że kochasz – na powrót ją objął. Wbrew pozorom to nie jest dobre zakończenie. Czeka ich wiele bólu, wiele smutku. Ale czymże byłby świat bez cierpienia?


Ponarzekać na mnie, pomarudzić, tudzież znaleźć mnie można TU <3

Zapomnieliście już o tym opowiadaniu, prawda? To dobrze. ^^

Możliwe, choć wątpliwe, że dodam jeszcze kilka rozdziałów.

Choć i tak bardzo zepsułam to opowiadanie. x.x

4 komentarze:

  1. Myślałam, że nic już tu nie dodasz. A jednak dodałaś...fakt szczęśliwe to to nie jest ale jest i daje do myślenia nieco.. mi osobiście się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś tak smutno ostatnio się robi na wszystkich blogach ale cóż to ta pogoda skłania do tego. Mi się też podoba i czekam na więcej.

    U mnie news zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak byś miała ochotę to u mnie nowa notka, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie znowu nowa, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń