wtorek, 12 lipca 2011

41.

Ciekawe, czy Alice Nine ma w Polsce dużo fanów. Ciekawe, ile ich przyjdzie na koncert.

Stała przed budynkiem lotniska. Czekała na pozostałych, lustrując wzrokiem całkiem nową budowlę. Ściany złożone były przede wszystkim z szyb. Zapewne dźwiękoszczelnych, jak sądziła. W środku kręciło się wielu ludzi. Biznesmeni z komórkami w rękach, rodziny, które wybierały się na zagraniczne wakacje. Obróciła się. Stało za nią kilka… nastolatek chichoczących i szepczących coś do siebie. Czuła na sobie ich wzrok. Pogardliwy? Szyderczy? A może to właśnie te fanki, o których myślała? Uporczywie patrzyły się na tył jej koszulki. ’’Alice Nine ‘Flash light from the past’ tour’’. Czy to je tak interesowało? Odwróciła wzrok i założyła na siebie czarną bluzę. Chwilę później poczuła, że ktoś stuka ją w ramię. Mówił w niezrozumiałym dla niej języku…

- Sorry, I don’t understand you – odpowiedziała cicho. Usłyszała jęk zdziwienia pozostałych dziewczyn.

- Are you… Japanese? – Polce zaświeciły się oczy.

- Hai. Sorry, but I have to go – dobrze czasem uczyć się języków obcych.

- Wait! Do you like Alice Nine? – dziewczyna nie dawała za wygraną.

- Yes, I love – uśmiechnęła się pod nosem.

- I’m Kinga. I’m a fan of Alice Nine, really! – Hiromi patrzyła na nią ze zdziwieniem.

- So… I’m Hiromi and I… have to go. My boyfriend is waiting for me. Sorry! – zawołała i czym prędzej się oddaliła. Czy tamta dziewczyna… próbowała ją poznać?

Zobaczyła machającego do niej basistę. Nienawidziła, gdy miał na sobie ciemne okulary i kaptur. Wpadła w jego ramiona i przytuliła go mocno. Uśmiechnął się, złapał ją za rękę i raźno ruszył za resztą.

Gitarzysta bezczelnie patrzył się na biust swojej partnerki. Kiyo w odpowiedzi wrogo zmierzyła go wzrokiem.

- Ale masz małe cy… - zaczął, ale dziewczyna z całej siły uderzyła go w ramię.

- Jak ci się coś nie podoba, to spieprzaj! Od tej pory masz zakaz choćby patrzenia na nie! – oburzyła się. Hiroto zaśmiał się cicho i przytulił dziewczynę opierając głowę o jej atuty.

- Nie rób mi tego, proszę! To jedyne światełko w moim życiu, moje szczęście…

- Ale ty jesteś głupi – skwitowała Kiyo. Chłopak zaczął się śmiać.

- Wiem – odpowiedział i wpił się zachłannie w jej usta.

~

- Jakie dziecko? – Saga nie wierzył w to, co usłyszał. Jak ona to…?

piątek, 8 lipca 2011

40.

Dłoń. Duża, gładka, koścista… i ciepła? Ta dłoń nie powinna być ciepła. A jest wręcz gorąca. Powinna być zimna jak kawałek lodu. Uniosła powieki. Czarne włosy, okulary…

- Tora? – zerwała się z miejsca, odrywając swoją dłoń od jego. Popatrzył na nią zdziwiony, jakoby karcąc ją wzrokiem za zbyt głośne zachowanie.

- Ćś, Saga śpi – wyjmując słuchawkę z ucha wskazał na siedzenia przed nimi.

- Przepraszam – rozejrzała się dookoła – Jak ja się tu znalazłam?

- Lecimy do… Warszawy? Ah, tak, Warszawy. Musieliśmy wylecieć rano, więc Takashi cię tu przyniósł. Słodki widok – uśmiechnął się. Nigdy nie przepadała za jego uśmiechem, aczkolwiek teraz był taki… zmęczony i smutny.

- Słodki? – zdziwiły ją jego słowa. Przyniósł ją… Jak książę swoją księżniczkę. Na rękach. To rzeczywiście słodkie. – A ty czemu nie śpisz?

- Nie chce mi się spać. Regeneruje mnie muzyka – miał okropnie przeszywający wzrok. I niski szept…

-A czego słuchasz? – ciekawie zbliżyła swoje ucho do jego słuchawek.Usłyszała dźwięki dobrze znanej jej muzyki.

- Korn! – uśmiechnęła się promiennie.

- Tak. Hej, ale masz uroczy uśmiech – zachichotał. – Swoją drogą, też słuchasz?

- Nie, ale lubię. Kiedyś słuchałam. W sumie, kiedyś słuchało się samego metalu – poczuła ciepło w sercu na to wspomnienie – A potem pochłonęła mnie praca. A potem poznałam jego – dłonią wskazała na pogrążonego w śnie chłopaka.

- Nie mieliśmy okazji wcześniej pogadać, nie? – złapał się za kark – Intrygowałaś mnie. Wydajesz się być sympatyczną dziewczyną.

- O, tym razem pozory cię nie zmyliły. Jestem cholernie sympatyczna! – zakryła usta dłonią, by stłumić wybuch śmiechu.

- I skromna – również się zaśmiał, szturchając ją w bok. Wyjrzała za okno.

- Już lądujemy? – zdziwiła się.

- Tak, wierz lub nie, ale strasznie długo spałaś – odpowiedział. Zgromiła go wzrokiem.

- Bo w nocy miałam ciekawsze rzeczy do roboty, a nie – spanie! – wystawiła język z triumfalnym uśmiechem na ustach.

- Tak, w nocy można robić różne ciekawe rzeczy. Na przykład grać w scrabble! – wtrącił się rozczochrany basista.

- Graliście w scrabble? Czemu mnie nie zaprosiliście? – zaśmiał się Tora.

- Bo ten kto wygrał dostał coś fajnego, a głupio by było, gdybyś ty wygrał – Saga mechanicznym ruchem wyprostował koszulkę – No wybacz Tora, ale niekoniecznie chciałbym cię całować.

- Żałuj, mówią, że mam magiczne usta. Hiromi, chcesz wypróbować? – gitarzysta z głupim uśmieszkiem przysunął się do dziewczyny.

- Chciałbyś! Moich ust mogę dotykać tylko ja i moja szminka! – lekko uderzyła chłopaka w ramię.

- A ja i mój język? – basista zmrużył zalotnie oczy.

- Tylko jak zasłużycie. A jak na razie to byliście niegrzeczni – mrugnęła wesoło w jego stronę. Saga podniósł się leniwie i usiadł obok dziewczyny. Złapał ją na brodę i językiem przejechał po jej dolnej wardze.

- Bez takich mi tu! – Tora teatralnie zasłonił oczy dłońmi. Wzruszyli ramionami i zaczęli się śmiać.

~

- Na tym koncercie też zamierzasz odwalać jakieś cyrki z tą swoją dziewczyną? – Nao karcąco zmierzył basistę wzrokiem.

- Może – odpowiedział. Zapalił papierosa i zarzucając bluzę na ramię wyszedł z budynku.

niedziela, 3 lipca 2011

39.

- A weź przez chwilę spróbuj być facetem, a nie taką wymalowaną porcelanową lalką, jaką z ciebie robią. Usta pomalowane… różową? – zbliżyła się do niego by móc lepiej się przyjrzeć – Tak, różową. Różową farbą. Piękny wręcz biały puder. Oczy niebieskie niczym ocean, widziany oczami dziecka wczesnym rankiem – z jej twarzy nie znikał kpiący uśmiech.

- W czym rzecz? – nie rozumiał sytuacji. Nie rozumiał, czego chciała. Czego oczekiwała.

- Chcę poczucia bezpieczeństwa. Chcę czuć, że mogę na kimś polegać. Powiedz mi, mogę na tobie polegać? – gotów był udzielić jej odpowiedzi, aczkolwiek zamknęła mu usta jednym ruchem – Francja, piękna Francja. Paryż. Podobno zakwitają tam cudowne miłości. Niemcy. Berlin. A dalej? Polska? Podobno Warszawa jest piękna.

- Czy do tej pory było ci źle? – prawdę powiedziawszy, nie chciał usłyszeć odpowiedzi. W obawie, że mogłaby być przecząca.

- Było dobrze, ale czuję się samotna. Brzmi to cholernie samolubnie, wiem. I przepraszam – łzy zakradły się do kącików jej ciemnobrązowych oczu. – Chcę kogoś, do kogo będę mogła się przytulić i powiedzieć, że się boję. Boję się, Takashi. Gdzie jesteś? Dlaczego Cię przy mnie nie ma?

- Boisz się? Czego? – złapał kosmyk jej włosów. Pachniały truskawkami.

- Boję się. Mam lęki, gdy zasypiam sama, gdy sama się budzę… Jest ciemno. Widzę różne rzeczy i… boję się. Naprawdę się boję – przybliżył się do niej i objął ją czule. Nie chciał, aby się bała. Serce pękało mu na milion kawałków gdy słuchał tego, co mówiła. Kilka ciepłych łez spadło na jego ramię. Poczucie winy niszczyło go od środka.

- Przepraszam – jego własny szept świdrował w jego głowie niczym bezlitosna maszyna.

- To nic nie da. Źle to zabrzmi, ale zastanów się. Czy jesteś wart – zabolało go to. Aczkolwiek wyczuł w jej głosie… nadzieję?

- Oczywiście, że jestem. Udowo… - patrzył na nią zaszklonymi oczami.

- Niczego mi nie udowadniaj – jej oczy mówiły ‘…tylko mnie kochaj.’.

- Skoczyłbym za Tobą w ogień. Oddałbym za Ciebie życie. Kocham Cię, nie widzisz tego? – ‘Powiedz mi, że ty mnie też. Proszę…’. Patrzyła na niego bezlitośnie.

- Nigdy nie mogę być niczego do końca pewna – westchnęła ciężko i przeczesała palcami jego włosy. – Ja Ciebie też kocham. I tęsknię za Tobą – krok w tył. Czymże jest miłość bez wzajemności? Czymże jest miłość bez tęsknoty?

- To dobrze. To znaczy, że kochasz – na powrót ją objął. Wbrew pozorom to nie jest dobre zakończenie. Czeka ich wiele bólu, wiele smutku. Ale czymże byłby świat bez cierpienia?


Ponarzekać na mnie, pomarudzić, tudzież znaleźć mnie można TU <3

Zapomnieliście już o tym opowiadaniu, prawda? To dobrze. ^^

Możliwe, choć wątpliwe, że dodam jeszcze kilka rozdziałów.

Choć i tak bardzo zepsułam to opowiadanie. x.x